wtorek, 1 lipca 2014

5. Nie widząc drogi powrotnej

Lumos!

Wyszeptał załamanym głosem, a jego różdżka zapaliła się jasnoniebieskim światłem. Ron wybiegł z Nory. Nie miał pojęcia, co wtedy nim zapanowało. Nigdy się tak nie zachowywał. Jak mógł wypędzić Hermione? Do tego w takiej chwili, kiedy nad nimi znowu wiszą czarne chmury. Cała trójka przyjaciół już powinna się do tego przyzwyczaić, ale czy można przywyknąć do myśli, że życie ukochanej osoby jest zagrożone? "Nie jesteście bezpieczni" te słowa Shacklebolt'a cały czas dudniło w uszach chłopaka. Pomimo późnej pory i szybkiego biegu nie odczuwał zmęczenia. Adrenalina zrobiła swoje. Teraz liczyło się tylko to, aby odnaleźć dziewczynę.

-Ron! Zaczekaj!

Obrócił się, aby odszukać źródło krzyku. Ujrzał ciężko oddychającego Harry’ego, ciągnącego za rękę Ginny, której twarz oblepiona była włosami. Wybraniec nadal posyłał mu pełne wyrzutu spojrzenia, a jego siostra cała drżała, chociaż noc była ciepła. Obawiała się o przyjaciółkę, ale także o Rona i Harry'ego, którzy znowu byli zmuszeni ukrywać się przed Śmierciożercami.

-HERMIONA! Nigdzie jej nie ma! - Rudowłosy wrzasnął, a w jego głosie słychać było rozpacz.

-Nie możemy się rozdzielić, to zbyt niebezpieczne. - Harry jako jedyny zachował zimną krew, chociaż niewątpliwie bał się o Hermione. W końcu uważał ją za siostrę. Tyle razem przeszli, wiele razy udało im się uciec przed szponami śmierci. Co, jeżeli wyczerpali limit szczęścia, a wojna nie była końcem, tylko początkiem ich problemów?

- Harry... -Zaczęła drżącym głosem panna Weasley, wskazując palcem na las, za którym jarzyła się pomarańczowa poświata. - Słońce niedługo wzejdzie i będziecie musieli jechać. Aurorzy na pewno już jej szukają. Wracajmy, tu jest niebezpiecznie!

-Ale Hermiona...

- Ona na pewno powiedziałaby to samo. - Ginny nie dała dojść Harry’emu do głosu. - Nie chciałaby, żebyście się narażali. Pamiętajcie, że ona nie jest bezbronna. Zawsze ma przy sobie różdżkę, a w razie niebezpieczeństwa użyje jednego, ze swoich zaklęć, a na pewno zna ich więcej niż my.

- Ona by nas nie zostawiła! - Wrzasnął Ron. - Zawsze wyciągała nas z tarapatów! Ale tym razem to tylko i wyłącznie moja wina! Wracajcie, ja się stąd nie ruszę, dopóki jej nie zjadę.

Drętwota!


Strumień czerwonego światła wypłynął z różdżki Ginny. Ręka jej drżała, ale wiedziała, że robi to dla jego dobra. Ron padł na ziemie głuchym łoskotem.

-Coś ty zrobiła? - Ryknął Wybraniec, a na jego twarzy malował się szok.

-Inaczej nie ruszyłby się stąd! Zrozum mnie, boje się o Hermione, ale to mój brat, rozumiesz? Obwinia się i słusznie, ale jeżeli go złapią? Harry, mamy zbyt dużo do stracenia. Pomóż mi go przenieść do Nory. Powinien ocknąć się już w samochodzie albo w kryjówce. Ja z wami nie jadę, poszukam jej rano z Billem.

Harry w geście pocieszenia przygarnął dziewczynę do siebie i czule pocałował we włosy. Rozumiał jej troskę o rodzinę, chociaż nie chciałby być w jej skórze, gdyby Ron obudził się wcześniej i zastał ją w Norze. Wiedział, że już niedługo rozstanie się z dziewczyną na czas nieokreślony. Może zostanie w kryjówce parę dni, a może parę miesięcy. Chciałby, aby jechała z nim, ale Kingsley Shacklebolt wyraźnie zaznaczył, że oczekuje tylko trójki Gryfonów. Odsunął się od dziewczyny, wziął na ręce Rona i razem podążyli w kierunku Nory.

***

- Co ty tu robisz? - Zapytała drżącym głosem Hermiona. Siedziała na przewróconym drzewie, a gorzkie łzy nadal spływały po jej policzkach. Przed nią stał nie kto inny, jak Ian Red — przystojny chłopak ze sklepu, w którym razem z Ginny kupowały prezent dla Fleur.

- Hermiono, jesteś w niebezpieczeństwie, musisz jak najszybciej wrócić do Nory. Śmierciożercy planują zemstę, a jesteś jedną z pierwszych osób na ich liście.

- Ale... -Dziewczynie odebrało mowę. Natłok myśli przyćmił jej smutek. Kto stoi za kolejnymi atakami Śmierciożerców? Większość zwolenników Voldemorta siedzi w Azkabanie lub zginęli podczas bitwy. Skąd tu się wziął Ian i dlaczego on wie takie rzeczy? Czy można mu ufać?

- Hermiono nie ma czasu, wstawaj! - Chłopak kucnął przy niej z niecierpliwieniem wypisanym na twarzy.

- Jaką mam gwarancję, że mogę Ci ufać? Naprawdę nie mam ochoty tam wracać.

- Zapomnij o Ronie, teraz liczą się minuty. Samochody Ministerstwa niedługo podjadą, pośpiesz się! Wszyscy cię szukają, łącznie z Aurorami. - Ian wyglądał na zaniepokojonego, co wydało się Hermionie bardzo dziwne. Dlaczego tak bardzo mu zależało na jej powrocie do Nory? Przecież widział ją tylko raz i byli dla siebie obcymi ludźmi. I skąd on do cholery wiedział o Ronie?

- Nigdzie nie idę. Możesz mi wyjaśnić, dlaczego jesteś o wszystkim tak dobrze poinformowany?

Hermiona złożyła ręce na brzuchu i schowała dłonie pod pachy, oczekując wyjaśnień. Ian wstał i zaczął nerwowo spacerować w kółko, intensywnie się nad czymś zastanawiając oraz co jakiś czas spoglądając na słońce, które mozolnie przebijało się przez drzewa.

- Dobrze, mam propozycję. - Odezwał się ściszonym głosem. - Ukryjesz się u mnie, nie spędzam w domu wiele czasu. W zamian nie oczekuje od ciebie wiele. Po prostu przestań zadawać pytania.

- Oczekujesz, że zamieszkam u obcej mi osoby? Nic o tobie nie wiem!

Ale Ian zdawał się jej nie słuchać. Skierował swój wzrok w głąb lasu i sięgnął po różdżkę z tylnej kieszeni. Hermiona, kierując się rozsądkiem, postąpiła tak samo. Po chwili zrozumiała, co dostrzegł chłopak. Troje wysokich mężczyzn w długich, ciemnych pelerynach podążało szlakiem, oświetlając sobie drogę. Najwyższy z nich wskazywał palcem w ich stronę, a reszta śpiesznie poderwała się, podążając w stronę pary. Ian machinalnie wyciągnął rękę w stronę dziewczyny.

- Złap mnie, szybko! Już za późno na powrót do Nory. Hermiono, nie masz wyboru!

Dziewczyna nie zastanawiała się długo. Sprawnie pokonała dystans dzielący ją od Iana i złapała go za ramię. Usłyszała charakterystyczny trzask i poczuła gwałtowne szarpnięcie. Powoli otworzyła oczy. Znajdowała się w mugolskiej dzielnicy Birmingham. Przed sobą ujrzała niewielką kamienicę, wyglądała na bardzo starą i zaniedbaną. Okna były popękane, a z drewnianych drzwi schodziła farba. Na pierwszy rzut oka pomyślała, że to jakaś opuszczona rudera, jednak zmieniła zdanie, gdy przekroczyła próg domu. Ciepłe barwy ścian dawały bardzo przyjemną atmosferę, a rozpalony już kominek przyjemne ogrzewał. W mieszkaniu było bardzo czysto, co świadczyło o rzadkim przebywaniu w nim mieszkańców. Wąski korytarz prowadził do salonu, który urządzony był w barokowym stylu. Spory, kryształowy żyrandol wisiał nad lśniącym drewnianym stoliku ze zdobionymi nóżkami. Na ścianach wisiały obrazy, przedstawiające głównie martwą naturę i dzikie zwierzęta. Z dużego okna umieszczonego naprzeciwko drzwi, zwisała sięgająca do kawowego dywanu zasłona w kolorze orzechowym. Naprzeciwko hebanowego kominka stała sofa z aksamitnym, kasztanowym obiciem. Każdy cal pokoju był starannie dopracowany. Wszystkie kolory ze sobą współgrały, tworząc estetyczną całość.

- Rozgość się, ja muszę jeszcze coś załatwić. Wrócę za parę godzin. Dla własnego bezpieczeństwa daruj sobie dzisiaj spacery. - Ian posłał jej swój łobuzerki uśmiech, który bardzo do niego pasował i opuścił budynek.

Dziewczyna korzystając z nieobecności właściciela, postanowiła się rozejrzeć. Może dowie się czegoś o tajemniczym Ianie Redzie. Podeszła więc do kominka. Przypomniała sobie, jak razem z Ronem i Harrym przesiadywała w wieży Gryffindoru siadając przy przyjemnie grzejących płomieniach. Pewnego razu Weasley nawet wyznał jej przypadkowo miłość, gdy ona starała się "naprawić" jego wypracowanie dla Snape'a. Był to chyba jej najszczęśliwszy dzień w całym roku, chociaż zdawała sobie sprawę, że powiedział to tylko dlatego, że oddała mu przysługę. Teraz nawet nie chciała go widzieć, po tym, jak potraktował. Jednak zamiast wściekłości, czuła strach. Nie bała się jednak o siebie — tylko o Rona. W jej głowie rozlegały się natarczywe szepty: "Kochasz go". Hermiona energicznie potrząsnęła głową, chcąc odgonić się od nękających ją szmerów. Starała się zająć swoje myśli czymś innym niż panem Ronaldem Weasleyem. Ale czy Śmierciożercy dotarli do Nory? A może to był zwykły zbieg okoliczności, a mężczyźni nie byli sługami poległego Czarnego Pana? Próbowała się pocieszać, lecz nikt o zdrowych zmysłach nie spaceruje w nocy po lesie w charakterystycznych czarnych pelerynach. Niechętnie znów zwróciła wzrok na kominek, na którym stały drewniane ramki. Zdjęcia w nich się nie poruszały, więc musiały zostać zrobione mugolskim aparatem. Na największej fotografii stała trójka uśmiechających się osób. Leciwy mężczyzna obejmował jednym ramieniem starszą kobietę, a drugą rękę trzymał na ramieniu Iana. Zdjęcie musiało być zrobione parę lat temu, ponieważ chłopak od tego czasu nabrał mięśni i wydawał się wyższy, niż na fotografii. Hermiona zauważyła, że już wtedy był niezwykle przystojny. Kolejne zdjęcie przestawiało nastoletniego Iana z bardzo ładną, brązowowłosą dziewczyną o piwnych oczach. Na pierwszy rzut oka była łudząco podobna do panny Granger. Chłopak czule ją obejmował, a na jej twarzy widniał szczery uśmiech. Hermiona pomyślała, że to na pewno jego dziewczyna, tylko gdzie ona jest? Może zaraz przekroczy próg mieszkania i bardzo zdziwi się na widok niezapowiedzianego gościa. Nie chciała sprawiać problemów i od razu chciała wyjść, jednak nie mogła tak ryzykować. Zwłaszcza że dziś o mały włos nie została schwytana przez Śmierciożerców. Uwagę dziewczyny zwróciła pokaźna, drewniana szafa ozdabiana złotymi kwiatami. Ciekawość wzięła górę i zajrzała do wnętrza, które ukazały pół tuzina flakoników o perłowym połysku - Amortencja. Po co Ianowi eliksir miłosny? Bez wahania wzięła do ręki jedną buteleczkę i przysunęła do nosa. Od razu poczuła woń świeżo skoszonej trawy, nowego pergaminu i... Tak, to zapach szamponu Rona. Czy wszystko, nawet w obcym domostwie, musiało jej go przypominać? Odruchowo schowała do kieszeni jedną fiolkę, chcąc mieć przy sobie, chociaż cząstkę chłopaka i ruszyła w kierunku sofy. Nie spała od wielu godzin, więc korzystając z wolnego czasu opadła na nią i prawie natychmiast usnęła. Jej ostatnią myślą, zanim Morfeusz zabrał ją w swoje objęcia, był wysoki, piegowaty chłopak o niebieskich oczach i rudych włosach.

***

Harry i Ron siedzieli już w autach należących do Ministerstwa. Wybraniec co chwilę nerwowo zerkał na nieprzytomnego przyjaciela, który od paru godzin nie dawał oznak życia. Przed Turniejem Trójmagicznym ćwiczył na nim różne zaklęcia — także Drętwotę, ale chłopak nigdy aż tak długo nie pozostawał nieprzytomny. Wiedział, że Ginny ma potężną magiczną moc, ale tym razem był pod wrażeniem jej umiejętności.

Gdy jeden z Aurorów oznajmił im, że zbliżają się do celu, Rudowłosy ruszył palcem i po chwili gwałtownie uniósł głowę, rozglądając się wokół siebie. Jego wzrok zatrzymał się na siedzącym obok Harrym. Był zdezorientowany, ponieważ jego ostatnie wspomnienie to strumień czerwonego światła, gnającego w jego stronę. Nie wiedział co się z nim działo przez ostatnie godziny.

-Harry, czeeść... Gdzie my jesteśmy i co się dzieje? - Wyszeptał skołowany, ale nagle coś do niego dotarło. - Ginny! - Wrzasnął i zaczął się nerwowo wyrywać, szarpiąc zapięcie od pasów bezpieczeństwa. Mruczał pod nosem niewyraźne przekleństwa, kierowane zapewne do młodszej siostry.

-Ron, uspokój się. Zaraz będziemy na miejscu. Obiecuje ci, że w prezencie na gwiazdkę dostaniesz ode mnie mugolski worek treningowy. Będziesz się mógł wyżyć, a teraz zostaw te biedne pasy w spokoju! - Harry wyraźnie rozbawiony poczynaniami chłopaka, który pewnie nigdy nie zetknął się z pasami. Niestety podczas podróży do Hogwartu w drugiej klasie, w starym, latającym fordzie Anglia zapomnieli o takim czymś jak "bezpieczeństwo".

- Jak mam się uspokoić? Co z Hermioną? Znaleźliście ją? - Ron wpatrywał się z nadzieją w Harry'ego, ale w głębi duszy wiedział, że gdyby na nią natrafili, to siedziałaby tu z nimi, pewnie śmiertelnie obrażona, ale czym to by było w porównaniu do tego, co właśnie przeżywał rudowłosy. Nawet nie wiedział, czy jest bezpieczna. Był wściekły na Ginny. Najchętniej od razu pomaszerowałby do pokoju siostry i wszczął dziką awanturę, lecz to musiało poczekać do czasu ich powrotu. Na pewno tak łatwo jej nie odpuści. Jednak nawet złość na Ginny nie przyćmiła jego nienawiści do samego siebie.

- Ron, zrozum. Ona się o ciebie martwiła!

Harry zaczął bronić swojej dziewczyny, jednak chłopak uciszył go jednym gestem ręki. Nie chciał tego słuchać. Jedyne czego pragnął to zaszyć się w cichym kącie — a najlepiej zniknąć.

Auto się zatrzymało i kierowca oznajmił im, że są na miejscu. Chłopcy wysiedli z pojazdu — Ron jeszcze chwiejnym krokiem, tak, że musiał się wesprzeć o drzwi samochodu. Ich oczom ukazał się wspaniały, pokaźny marmurowy dworek otoczony wysokim żywopłotem. Wokół rosły najróżniejsze kwiaty a trawnik był idealnie przystrzyżony. Powoli zapadał zmierzch. Obydwoje byli bardzo zmęczeni po długiej podróży. Z tego, co dowiedział się od kierowcy, znajdowali się w oddalonej od większych miast wiosce, w Walii. Ron jednak nie zatrzymał się, aby podziwiać uroki posiadłości, tylko wszedł pewnym krokiem do środka. Harry niechętnie za nim ruszył, napawając się jeszcze pięknymi widokami.

W środku dworek był równie zachwycający, co na zewnątrz. Wypolerowane podłogi lśniły, odbijając światło sporych, zwisających z sufitu lamp ze szklanymi kloszami, pokrytymi matowym szkłem. Na piętro wiodły szerokie, białe schody, okryte beżowym dywanem. Ich pokoje były już oznaczone złotymi tabliczkami. Oboje poczuli niemiłe ukłucie w okolicy serca, gdy przechodzi obok tabliczki z inicjałami Hermiony. Harry, chcąc jak najszybciej odwieść myśli w innym kierunku, rzucił do towarzysza, siląc się na jak najbardziej beztroski ton, zabrzmiało to jednak jak posępny jęk.

-Ron, chodź po nasze bagaże. Jestem wykończony, chce się już położyć. Ty się już wyspałeś w trakcie podróży!

Chłopak prychnął złośliwie, ale ruszył na dół. Na jego twarzy było wymalowane poczucie winy i smutek. Chciał zająć czymś pożytecznym. Gdy doszli do auta, Harry podał mu klatkę przykrytą zielonkawym materiałem. Ron nie krył oburzenia.

- Po co zabrałeś tego sierściucha? - Warknął. - Może sprowadź tu jeszcze Kruma!

- Myślałem, że się ucieszysz... No wiesz, on należy do Hermiony. - Odpowiedział speszony. Nie o taką reakcje mu chodziło. Kot wrócił tuż przed ich wyjazdem i nie przemyślał dokładnie, jak Ron może się poczuć. A może w głębi serca miał nadzieję, że dziewczyna będzie już tu na nich czekać?

Ron zabrał swój kufer i powlókł go do swojego pokoju, po czym zamknął się od środka. Harry wypuścił kota, a ten od razu zniknął w krzakach. Musiał przyznać, że Krzywołap wydawał mu się sympatyczniejszy.

Ron leżał na swoim łóżku z baldachimem, podobnym do tego z Hogwartu. Pokój był dość spory jak na jedną mieszkającą w nim osobę. Od czasu, kiedy stali się "bohaterami" całej czarodziejskiej społeczności, traktowani byli z szacunkiem i każdy próbował im dogodzić w miarę możliwości. Pokój wyglądał tak, jakby mieszkał w nim mugolski prezydent. Z sufitu zwisała ta sama lampa, co w korytarzu, tylko ozdobiona drobnymi kryształkami. Pokój wydawał się przytulniejszy, dzięki puchatemu dywanowi w jasno-zielonym odcieniu. Światło z lampek, znajdujących się na balkonie, delikatnie przebijało się przez długie, kremowe zasłony, zawieszone nad szklanymi drzwiami. W rogu stała półka z rozmaitymi książkami, ułożonymi w kolejności alfabetycznej. - Hermionie na pewno by się spodobało. - Pomyślał Ron, widząc oczami wyobraźni, jak dziewczyna wertuje każdą książkę. Jego myśli znowu krążyły wokół pewnej Gryfonki. Starał się przypomnieć sobie jej każdy szczegół. Zaczął od długich, brązowych, kręconych włosów, które teraz tak bardzo chciał pogładzić. Jej ciepłe czekoladowe oczy, z których można było wyczytać wszystkie emocje, które nią targały. Troskę, jaką okazywała mu na każdym kroku. Poczuł mocne ukłucie w sercu. Jak mógł pomyśleć, że Hermiona zmawia się z Krumem? Przecież to niedorzeczne. Chciał, aby mu to wyjaśniła. Pragnął choć jednej rozmowy, jednak teraz było to niemożliwe. Nie wiedząc co ze sobą zrobić, wyjął z kufra skrawek pergaminu z piórem i zapisał ją trzęsącą się ze złości ręką. Zeskoczył z łóżka i całej siły uderzył pięścią w ścianę, a z jego kostek popłynęła krew. Pragnął bólu. Cierpienie fizyczne jest niczym w porównaniu do tego, jak się teraz czuł - przeżywał katusze. To przez niego nie ma tu teraz Hermiony. Wyszedł z pokoju. Na łóżku został po nim jedynie pomięty świstek papieru, splamiony krwią.

Nazywam się Ronald Weasley 
i jestem winny.


16 komentarzy :

  1. No to pora na komencik :) Mój pierwszy na Twoim blogu ;) No więc wiesz, że z jego zachowaniem trochę przesadziłaś w czwartym rozdziale :D Ale okej, skoro mówisz, że nam to wynagrodzisz to trzymam za słowo ;) Historia zaczyna nabierać kształtu, ale w tym rozdziale brakowało mi rozmyślań Hermiony o tym, dlaczego Ron tak się zachował. Chyba się w końcu domyśli, że to o Kruma chodzi... Liczę, że to jeszcze się znajdzie.
    Druga sprawa to Amortentia. Chyba wiem już o co kaman...jego była dizewczyna podobna do Hermiony i od razu przypomniał mi się Wojenny Pył! Tam było tak, że Chris miał podobną dziewczyną do Hermiony, która zginęła z rąk Śmierciożerców i Chris chciał Hermionę do...to nie zostało wyjaśnione, ale ja mam na to teorię! Pewnie chciał ją zabić czy coś żeby do jej ciała móc wskrzesić swoją byłą dziewczynę, o. Tak mi to wyszło, więc sądzę, że podobny plan ma ten cały Ian Red, który już mnie się ani trochę nie podoba. Właśnie po to mu ta Amortentia! Nie wiem co się stało z jego byłą dziewczyną, ale może też zginęła albo ma pociąg do brązowowłosych(ale tą opcję to ja już szybko wykluczam). Na pewno zbierał informację o Hermionie, nie zarywał do niej w sklepie bez powodu, do Ginny też by zarywał, bo to też jest ładna dziewczyna prawda? Niby skąd miał onformację o Ronie i niby skąd wiedział gdzie jej szukać? On coś knuje, ale mam nadzieję, że Hermiona się mu nie da. Wiem, że lubisz dramaty, ale nie zrób z tego Iana Reda jakiegoś gwałciciela czy coś co tylko Amortentią może coś zdziałać. A jeśli planujesz coś takiego...to nie pozwól żeby do tego doszło czy coś, wiesz o co mi chodzi :P Selenka jak tu przyjdzie to myślę, że lepiej to rozjaśni :D
    Ciekawi mnie też co Ron zrobi... Selenka na blogu Angie wspomniała o blogu "Miłość czy Przyjaźń", więc mimo tego, że odradzała tego bloga to i tak go przeczytałem noi niestety się zawiodłem(gdyby był skończony to bym się zastanowił). Tam Ron po porwaniu Hermiony przez Bellatrix chciał iść jej szukać, ale też chyba Ginny rzuciła w nim czymś. Ale po tym jak razem z Zakonem wbili żeby ją uratować to jej tam nie było, więc Ron poszedł w świat szukać jej na własną rękę. Coś czuję, że i u Ciebie Ron postąpi podobnie jak jej nie znajdą szybko. Noi ta Amortentia...jeśli on ją poda Hermionie to może być nieporozumienie i już wyjaśniam o co mi chodzi z nieporozumieniem. Ona przez Amortentię będzie z tym Ianem Redem, a po tym jak Ron ją znajdzie to zobaczy, że powiedzmy dzadzą sobie buziaka, a Ron to widzi. Noi wtedy...wiem, że to co powiem może być absurdalne i trochę bajkowe, ale gdy Hermiona zetknie się z Ronem spojrzeniami to magia miłości złamie czar Amortentii i Hermiona zobaczy Rona i role się odwrócą, teraz ta bedzie musiała go szukać, a ten pewnie ze złamanym sercem będzie jak w Wojennym Pyle się ukrywał gdzieś po Nowych Zelandiach czy coś. Oczywiście to tylko moja teoria spiskowa, które po prostu kocham <3 :D

    Wiem, że mój komentarz może być trochę długi, ale ja już tak mam jak czytam opowiadania...krótkie komenty to tylko pod miniaturkami z mojej strony możecie znaleźć, ale jak piszecie rozdziały to niestety, Wy też musicie się wysilić żeby przeczytać moje wypociny :)

    Pozdrawiam Cię Olu serdecznie i liczę, że niedługo zaszczycisz nas kolejnym rozdziałem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do Amortencji - NIE! W następnym rozdziale wszystko się wyjaśni, po co mi ona jest potrzebna ^^ I nie będzie ona miała nic wspólnego z Ianem! :P
      No i spokojnie, Ian nie zostanie gwałcicielem. Później zaczniecie mu współczuć, on ma za sobą naprawdę ciężki kawał życia.

      Usuń
    2. *** Oczywiście Hermiona w końcu się domyśli, o co chodzi Ronowi, (wiem, że jest bystrzejsza i powinna do tego już dojść) ale musiałam to przeciągnąć do następnego rozdziału, ponieważ raczej wtedy nie usiedziała by na miejscu ***

      Usuń
    3. No ja myślę, że się domyśli :) Wiesz, bo Krum jej powiedział, że żałuje, że go nie darzy takim uczuciem jak Rona, więc już wtedy powinna sobie odpuścić uściski(chyba, że na powitanie i pożegnanie, ale i to rozwściecza Rona, a co dopiero takie o podczas zabawy). Noi jeszcze ten tekścik "Jesteś cudowny!" - musi sobie przemyśleć swoje zachowanie :)

      PS Chyba masz coś z godzinami dodawania komentów, bo z tego co pamiętam, swój pierwszy pisałem grubo po północy, a tam jest po 18 :D
      Ten koment publikuje o równo 09:15 jak coś, ciekawe jak wczyta :)

      Usuń
    4. a no faktycznie, teraz masz, że 00:15.
      A ja swojego pierwszego komentarza na pewno nie dałam o 9:40 bo o tej godzinie to ja śpię. Postaram się coś z tym zrobić :)
      No i jak trafnie zauważyłeś lubię dramaty, więc spodziewajcie się, że Ron i Hermiona jeszcze długo nie będą razem szczęśliwą parą :/ No a jak już będą, to znowu im coś wywinę.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    5. Czyli tak jak Angie, ona też ledwo połączyła ich po kłótni i zaraz przyszedł mecz :D Ale Wy jesteście xD

      Usuń
    6. Haha, ale związek bez kłótni jest po prostu NUDNY! Tzn. może to tylko moje zdanie, ale lubię jak coś się dzieje! No i o wiele ciekawsze jest dążenie do upragnionego związku niż później utrzymanie go i całuski, buziaczki.. nuda! :)
      P.S Udało mi się naprawić godziny komentarzy :)

      Usuń
  2. świetny rozdział; ten ian jest dla mnie jednak podejrzany, szczególnie fakt posiadania przez niego zapasu amortensji i ta podobna do hermiony kobieta na zdjęciu... współczuję ronowi, musi naprawdę okropnie się czuć i za wszystko się obwiniać

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja tam lubię Iana :D Pewno jestem dziwna, co tam.
    Zabiłaś mnie ostatnim fragmentem z listem! Pomimo że uwielbiam dramatyczne momenty, to uważam, że teraz trochę przesadziłaś. Nie wiem czemu, ale to wszystko wydaje mi się trochę... dziwne. Może to coś ze mną jest nie tak, takie po prostu mam przeczucie.
    Ale brnij dalej, zobaczymy co się z tego wykluje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podobało mi się w tej notce praktycznie wszystko!
    Jest strasznie dużo zagadek, które kocham i których nienawidzę, bo gdy próbuję je rozwikłać, to mnie głowa boli :p
    Już zdecydowanie lepiej wychodzą Ci opisy, serio! I widać to w pierwszym akapicie.
    Podobało mi się, że Ginny wtedy rzuciła na niego Drętwotę. Tzn w pierwszej chwili pomyślałam "wtf?!", ale potem uznałam, że to dobry pomysł (w znaczeniu koncepcja autorki). Trochę mnie wkurzył Harry, ale nie potrafię dokładnie powiedzieć czym... Chyba swoim istnieniem -.- Ostatnio coraz bardziej mnie denerwuje.
    Strasznie męczy mnie ten wątek z amortencją! W sumie to, co przedstawił Romione The Best Couple miałby sens, ale skoro mówisz, że nie... A może Ian jest kimś w rodzaju dilera :p (nie no, to akurat żart).
    I muszę się zgodzić z Audrey- ja też lubię Iana! Jestem go strasznie ciekawa, choć gdyby do mnie podszedł ktoś taki i powiedział, że mam z nim iść (jednym słowem, gdybym była na miejscu Hermiony), w życiu bym się na to nie zgodziła.
    Bardzo fajnie, że opisałaś tak dużo przeżyć wewnętrznych Rona, przedstawiłaś jego cierpienie... Dobrze to wyszło. I, tu nie mogę się zgodzić z Audrey, moim zdaniem końcówka wyszła bardzo fajnie, ten cały dramatyzm i wgl, choć jest trochę wzięta znikąd, ale to może tylko moje odczucia.
    A, no i jest jedna rzecz, do której się mogę przyczepić i o której wspominał już RTBC, trochę za mało uczuć Hermiony na temat tego, że Ron ją wywalił z domu: dlaczego to zrobił i jak bardzo ma to mu za złe. Rozumiem niemniej, że w kwestii Hermiony postawiłaś bardziej na akcję. Ale to, że wzięła wtedy amortencję... Naprawdę wzruszające <3
    Ach, oczywiście musiałam się rozpisać -.- Wybacz mi to proszę.
    Pozdrawiam cieplutko i życzę weny:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, znowu się pomyliłam :/ Wszędzie, gdzie napisałam Audrey, chodziło o Lily, gdyby ktoś się pogubił. Wybaczcie.
      A i Ciebie, Lily, przepraszam, że znowu to zrobiłam, ale nie mogę się przestawić na Twój nowy nick. Z czasem się przyzwyczaję :)

      Usuń
  5. Angie13 - nie ma sprawy! Mi to w ogóle nie przeszkadza ;)
    A tak btw (spam spóźniony o dwa dni, ale co tam), u mnie nowy rozdział :D
    so-just-give-it-one-more-try.blogspot.com/2014/07/rozdzia-3-na-drugie-imie-masz-kopot.html
    Ty "spamujesz" u mnie (przynajmniej podwyższasz liczbę komentarzy z 2 do 3... To się nazywa popularność, nie?), to ja pospamuję u Ciebie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam Ola! Sory, że się nie odezwałem, ale nie wiedziałem, że wstawiłaś nowy rozdział, dopiero jak u Angie wróciłem do rozdziału 26 żeby zobaczyć czy czegoś nie zgubiłem zobaczyłem, że dałaś tam info ;) Więc tak, opowiadanie się rozkręca i wychodzi Ci to całkiem fajnie :D Ale nie lubię Iana i choćby nie wiem jaki dobry się okazał to raczej go nie polubię. Dlaczego? Tu nie chodzi tylko o to zarywanie w sklepie...skąd on niby wiedział o Norze i skąd znalazł się przy Hermionie właśnie wtedy? Czyżby ich śledził? Czy obserwował Norę czy jeszcze co? I ta Amortencja, mam nadzieję, że rzeczywiście szybko się wyjaśni po co mu ona ;) No cóż, kontynuuj więc to ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. O widzę, że RTBC już doszukał się kilku ciekawych faktów bądź domysłów :D Ale RE słusznie zauważył, że ten cały Ian to chyba musiał szpiegować Norę...i wiedział też o Ronie! Skąd?! Ja w tej chwili nie powiem, że go nie lubię...nie mogę tego powiedzieć, bo tak na prawdę nic o nim nie wiem, ale ja na miejscu Hermiony mimo wszystko nie poszłabym z nim. Z obcym mam gdzieś iść? Przecież Hermiona umie się aportować, więc mogła sama bez niego. A Ron to chyba zaraz wyruszy na poszukiwania, bo nie sądzę, żeby ktoś go powstrzymał. Tak jak napisał RTBC o tym wspomnianym blogu gdzie poszedł w świat za Hermioną i ja też podejrzewam, że wyjdzie jakieś mega nieporozumienie z Ianem i to Ron gdzieś się schowa. RTBC fajnie łączy ze sobą blogi i okoliczności :D Tylko kiedy Hermiona się dowie, że ten Ian taki pokrzywdzony to niech nie okaże się taka jakaś dobroduszna, że od razu buzi mu da czy coś...dobra czekam na ciąg dalszy, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Niech zgadnę: tym kotem jest IAN RED, tak?

    OdpowiedzUsuń